Tym razem będzie legowisko dla psa, które zrobiłam dla naszych przyjaciół, takich najprawdziwszych, co są z nami na dobre i na złe, już chyba od zawsze.
Wymiary legowiska to 60x75cm. Jest duże Mika bez problemu się na nim mieści.
Ta moja panna jak wlazła to już zejść nie chciała, muszę jej zrobić podobne. Udało mi się jednak na chwilę ją zepchnąć :)
Kolory to kość słoniowa i czekolada.
Legowisko jest bardziej dopracowane niż poprzednia "pufka" (klik). Uszyłam je z mikrofazy, która jest miła w dotyku, nie gniecie się oraz nie cieniuje się pod wpływem dotyku. Co najważniejsze jest pokryta impregnatem, co znacznie ułatwia utrzymanie tkaniny w czystości a przy legowisku to dosyć ważne. Tkanina jest trwała (zazwyczaj stosowana w tapicerstwie) ale miękka i elastyczna.
Nie jest to tekst sponsorowany, jestem po prostu nią zachwycona. Pierwszy raz z niej szyję ale wiem że na pewno nie ostatni, maszyny też ją polubiły i to bardzo.
Już się zastanawiam do czego jeszcze by się nadała, poduszki dekoracyjne, ozdobne kartony...
Od spodu legowisko jest podszyte eko-skórą.
Do wypełnienia użyłam granulatu kulki silikonowej spiralnie skręcanej i tu mój kolejny zachwyt. Dosłownie cudowny jest ten wynalazek. Kiedyś poduszki wypełniałam zwykłym włóknem poliestrowym ale śmierdziało, pyliło się, nie współpracowało w wypychaniu. Granulat jest niemożliwie łatwy w obsłudze, bardzo łatwo się go wkłada, idealnie wchodzi w każdy zakamarek, nie pyli się, nie śmierdzi, jest mięciusi. Po zgnieceniu wraca do poprzedniej formy, próbowałam go zmiażdżyć ale się nie poddał :)
Producent zapewnia że jest higieniczne, trwałe i można je często prać. Jest termoizolacyjne i ciepłe a wentylację zapewniają kanaliki powietrza w każdym włóknie. A i jeszcze polecają alergikom – nie powoduje uczuleń, a możliwość częstego prania chroni przed roztoczami.
Niestety jest droższy niż włókno poliestrowe ale zauważyłam że zdecydowanie mniej się go zużywa i dana rzecz jest już puszysta a z włóknem po "rozrywaniu" i wepchaniu robi się znowu ubita kulka. A tak wygląda ta kuleczka.
Muszę się jeszcze pochwalić, dotarło do mnie niemieckie wydanie Burdy a w nim... ja :)
Swoją drogą nieco różni się od polskiej wersji. Jest bardzo podobna, zdjęcia są identyczne ale pozamieniane kolejności. Jest grubsza, ma fajny twardy, prosty grzbiet.
Wykroje są na samym końcu w sztywnej okładce (takiej samej jak gazeta) z opisami wykrojów w środku. Taka mała gazetka w gazecie, można ją wyjąć i włożyć do segregatora. W polskiej wersji jak wyciągam wykrój i wkładam go do koszulki w segregatorze muszę dodatkowo opisać z jakiej gazety jest aby potem łatwo i szybko znaleźć poszukiwany numer tutaj nie muszę bo nawet okładka jest taka sama.
Ta mikro gazeta w gazecie ma też spis modeli, normalnie wszystko pod ręką :)
Brak komentarzy