Początkowo może się to wydawać trudne ale wierzcie mi - warto! Dlaczego? a dlatego że jeśli stworzymy sobie formę spódnicy czy bluzki podstawowej na dokładnie nasze wymiary będziemy mogły ją dowolnie modyfikować i stwarzać idealne i jedyne w swoim rodzaju wykroje, od razu dopasowane do naszej sylwetki. Fajnie, prawda? :) Najpierw pokażę jak zrobić formę spódnicy, jest najłatwiejsza i najszybsza w konstrukcji więc od razu będzie można zobaczyć efekty. A jak już Wam się uda, to zacznie to sprawiać nie małą frajdę, przecież same będziecie mogły robić wykroje :)
No to do dzieła Tak będzie wyglądała nasza konstrukcja:
Uszyłam sobie welurowe dresiki, tak tak welurowe i w dodatku czarne. W latach 80 się takie nosiło i nawet były modne, nie tylko takie firmy jak Fila posiadały je w swojej ofercie ale także luksusowe domy mody, np. Dior. Byłam święcie przekonana że NIGDY tego wynalazku nosić nie będę, ale nigdy nie mów nigdy :)
Jak to się zaczęło, jakiś czas temu kupiłam welur w sh, 1zł, dużo tkaniny, milusi no jak mogłam nie wziąć. I tak leżał i leżał aż ostatnio podczas robienia porządków mąż patrzy, patrzy i mówi: - Ooo ale fajny materiał, na stylowe dresiki dla Ciebie by się nadał, ha ha ha. Ja na to: - mówisz masz, obyś potem nie żałował :) No dosłownie nie było wyjścia, musiałam je uszyć.
Teraz
myślę że szkoda że nie mam więcej tego weluru bo getry / legginsy są
tak wygodne, milusie, cieplusie że mogłabym ich nie zdejmować. Ich jedyny minus to brak podpiętek :)
Na cztery sposoby pozyskuję wykroje: - z Burdy - z Papavero - odrysowuję od ulubionego ciuszka - wymyślam :) Dzisiaj chciałabym nieco napisać o Papavero. Jest to strona prowadzona przez świetne osoby, panuje tam naprawdę fajna atmosfera, taka rodzinna. Wszyscy się znają i lubią, nawzajem pomagają. Ze strony możemy pobierać za darmo wykroje (klik), tak, za DARMO, wystarczy się tylko zarejestrować. Wykroje mają już dodane zapasy na szwy i podłożenia, nic tylko drukować i szyć :) Tutaj (klik) znajdziemy instrukcję jak wydrukować i posklejać szablon. A jakby się Wam nudziło to i czasopochłaniacze (klik) się tam znalazły. Swoją drogą zauważyłyście jak ostatnio Papavero szaleje, szybciej produkuje nowe wykroje niż ja szyje :) korzystajcie póki wykroje są jeszcze ciepłe.
A to spódniczka uszyta z wykroju specjalnie przygotowanego dla mnie od Papavero, dostałam go w podzięce za pokazanie papaverowiczkom jak farbuję, przyjemność za przyjemność, taką współpracę to ja bardzo lubię.
Trzeba czyścić i oliwić maszynę! Ale
kiedy? Jak zawsze coś, tylko skończę bluzkę, a no i spódnicę aha
jeszcze spodnie mężowi.... w dodatku ten czas tak szybko leci. Do tego
dochodzą dni, kiedy nie chce się chcieć :( Ale wierzcie mi, warto, zdziwiłybyście się jakie cuda może zdziałać okresowe czyszczenie i oliwienie maszyny. Jak mąż wyczyścił i
naoliwił mojego starego Łucznikazaczął śmigać lepiej niż Silverka (Łucznik oczywiście a nie mąż). Po takim zabiegu jest naprawdę niewiarygodnie cicha. Postaram się pokazać jak można to zrobić w miarę łatwo i szybko. Moje maszyny jeszcze nie narzekały :)
Nasz sierściuch jest pełnoprawnym członkiem rodziny więc i ona musi czasami dostać prezent :) W pokoju legowisko już ma ale często pałęta się po całym domu a brak dywanów nie ułatwia jej leżakowania. Trzeba było zrobić jej poduchę.
Poprzednie spodnie z tej samej poszwy (klik) zostały moimi ulubionymi. Gdy podczas robienia porządków natrafiłam na resztę poszwy długo się nie zastanawiałam i uszyłam kolejne :) Tym razem zafarbowałam na niebiesko. Spodnie są na gumce, wygodne, luźne, idealne do turlania się w domu i do podskoków na spacerze.
Wykrój sprawdzony i przetestowany nie raz - Burda Klasyka 2/2013 model 0009
Na blogu było już chyba wszystko, prawie wszystko bo bielizny jeszcze nie. Jeszcze w ten sam dzień jak Papavero zamieściło wykrój spędziłam sporo czasu na poszukiwaniu odpowiednich koronek. Znalazłam, kupiłam i cierpliwie czekałam, czekałam aż koronki nareszcie dotarły. Z rozpędu uszyłam cztery pary, ze wszystkich koronek jakie kupiłam :)
Robi się już coraz zimniej a ja nie mam co na siebie włożyć, tak tak szewc bez butów chodzi :) Trzeba było szybko coś na to zaradzić. Jak zobaczyłam tę tkaninę to pomyślałam, jak nie teraz to nigdy. Przeznaczenie: dekoracyjna meblowa. Chyba troszkę się pomylili :) Skład W/w (wełna?) 25%, Elana 35%, Argona 40%. Pomimo że tkanina bardzo mi się podoba i idealnie nadała się na kurtkę uważam że Mama nieco przepłaciła no bo jak to, cena za 1metr to 1850zł ?? :) :) no dobra w 1988 roku pewnie szycie było luksusem :)
Miała być, no to jest :) Bluzę uszyłam z dzianiny dresowej drapanej, grubszej niż poprzednia (klik) 300g/m2. Rozmiar S udało mi się zmieścić w jednym metrze. Przy większym rozmiarze cena materiału zbliża się do ceny gotowej bluzy z sieciówki. Jednak jakość materiału i jego grubość przemawiają na korzyść samodzielnego szycia. Jest w niej bardzo ciepło więc przyda się na zimne dni. Ubolewam, że dresówka miała już kolor, następnym razem skuszę się na białą i sama zafarbuję :)
Tradycyjnie spodnie powstały z grubej zasłony. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zafarbowała. Na opakowaniu barwnika widniał kolor ciemna zieleń, wyszedł jak zwykle inny dobrze że chociaż zielony :) Wykrój Burda 4/2014 model 129 (klik).
W tej wersji mocniej zwęziłam nogawki oraz dodałam szlufki. Choć spodnie które szyję mężowi są tak dopasowane że paska nie nosi ale jakby chciał zacząć to może :) Ze szlufkami wcale nie było tak różowo, Silverka nie dała im rady a na starym Łuczniku połamałam dwie igły ale w końcu szlufki przyszyłam.
Jak się uczepię jakiegoś materiału to nie ma zmiłuj :) Ale co ja poradzę że ta zasłona jest dosłownie hipnotyzująca i sama się prosi aby ją całą zużyć. Spódniczka powstała z tej samej zasłony co spodnie (klik), suknia (klik), spódniczka (klik) i spódniczka (klik). Szyje się ją bardzo fajnie a farbuje jeszcze lepiej :)
Nadejszła wiekopomna chwila, uszyłam coś z dresówki i w dodatku szarej :) Kupiona została jakiś rok temu i przeleżała modę i nie modę. Następna będzie musztardowa i z dużo grubszej dresówki w końcu lato już za nami :(
Bluzę uszyłam z dzianiny dresowej, cienkiej, pętelkowej 250g/m2. 90% bawełna + 10% poliester
Kolor jasny szary melanż. Pozdrawiam wszystkich żyjących w pośpiechu, może kiedyś uda się zwolnić.
Dziś będzie wyjątkowy post bo nie o uszytek chodzi a o zdrowie dzieciaczków. Grupa Warszawa szyje zorganizowała akcję "Zszyjmy się z drużyną dobroci!" (klik). Akcja polega na uszyciu fantów, które następnie zostaną przekazane na aukcję charytatywną dla Drużyny Dobroci. Drużyna Dobroci to grupa kilku dziewczyn, których dzieci lub dzieci w rodzinie mają wrodzone wady serca. Zasady są proste. 1. Szyjemy dowolnie wybraną rzecz w dniach 9 - 30 września. 2. Robimy jej zdjęcia i umieszczamy w tym wydarzeniu. 3.
Wysyłamy fant, lub zdjęcie fantu do Drużyny Dobroci na adres , który
otrzymacie mailem (w tym celu należy skontaktować się z Agnieszką
Świetlik pod adresem grupawarszawaszyje@gmail.com). 4. Dalsze kroki należą już do DD. Wasz prezent umieszczany jest na licytacji. 5.
W zależności od tego, czy przedmiot jest u Was fizycznie czy został on
wcześniej dostarczony do DD zostaje on później wysłany bezpośrednio do
osoby, która wygrała aukcję i wpłaciła pieniądze na subkonto dziecka,
dokumentując potwierdzeniem. Kto pokrywa koszt wysyłki
(darczyńca/licytujący) zaznaczone jest w opisie danej aukcji.
Czyli tak niewiele potrzeba a dzięki temu tak wiele można :) Moim fantem jest legowisko dla kota lub małego psa, Chihuahua, Maltańczyk, Pekińczyk, Pinczer miniaturowy, York...Wykonane tak jak poprzednie (klik) z mikrofazy, wypełnione kulką silikonową, podszyte eko-skórą.
Tym razem będzie legowisko dla psa, które zrobiłam dla naszych przyjaciół, takich najprawdziwszych, co są z nami na dobre i na złe, już chyba od zawsze. Wymiary legowiska to 60x75cm. Jest duże Mika bez problemu się na nim mieści.
Ostatnio z ciekawości policzyłam ile czego uszyłam, tzn. nie wszystko ale to co wstawiłam na bloga i okazało się że uszyłam: - dla zwierzaków 8 sztuk - męskich 13 sztuk - do domu 16 sztuk - innych 20 sztuk (torebki, opaska na oczy...) - damskich 50 sztuk :) Komentarz mój jest już chyba zbędny? Czas na coś męskiego!Spodnie były, spodenki też, swego czasu była i kamizelka więc teraz czas na koszulę, moją pierwszą :)
Było domowe farbowanie (klik), farbowanie na zimno (klik), farbowanie ombre (klik), farbowanie lodem (klik), drugie podejście do farbowania lodem (klik), malowanie gąbką kąpielową (klik), malowanie pastelami do tkanin (klik), malowanie farbami akrylowymi (klik). Uff trochę tego było, a mi ciągle mało :) Tym razem skorzystałam z "używanych" barwników z zapasów butelkowych.
Jeśli dziś wtorek to czas na kolejny wpis z cyklu DIY czyli łatwe i szybkie - nie koniecznie ładne :) Tym razem będą nerki, naprawdę bardzo proste w szyciu.
Farbować by się chciało, za oknem 35 stopni i stania nad garnkiem się odechciewa. A upały odejść nie chcą. Wymyśliłam wersję idealną na upały :) Oczywiście jak ktoś chce dalej może farbować normalnie z gotowaniem (klik), albo ombre (klik) albo niech się samo farbuje nocą (klik) i (klik) jak my śpimy.
Na moim stole stoją trzy maszyny Silverka, stary Łucznik i owerlok. Oczywiście nie korzystam ze wszystkich naraz ale dosyć często nimi manewruje, zwłaszcza przy szyciu spodni z grubszych tkanin (czytaj zasłon) gdzie najpierw obrzucam na owerloku wszystkie elementy, potem szyję na Silverce a na końcu przeszywam grubsze elementy na Łuczniku. Do dzisiaj korzystałam po prostu ze szmatek położonych pod maszynami aby można było nimi bez obaw szurać niestety ni to wygląda ni jest praktyczne. Takie maty można zrobić bardzo szybko i modyfikować wedle potrzeb. A jak ktoś chce mieć 2 w 1 to może połączyć matę pod maszynę razem z igielnikiem (klik).
Masz materiał ale nie wystarcza Tobie na długie spodnie, nie chcesz krótkich, ani kolejnej spódnicy? to tak jak ja :) Spodnie powstały z zasłony z której uszyłam suknię, spódniczkę, spódnicę na gumie. Pomyślałam że idealnie nadawała by się na spodnie, niestety resztka która mi została była za krótka więc tym razem pokażę jak zrobić spodnie z za krótkiej tkaniny. W poprzednim poście zapowiedziałam moich pomocników o których będzie pod zdjęciami.
Taki wstyd, szyję już tyle czasu a nawet igielnika nie miałam. Widziałam mnóstwo ładnych, kolorowych, na rękę, na słoik, na maszynę... cudne. Niestety ja to wybredna jestem i igielnik musi być nie tylko ładny ale mega praktyczny :) Taki na rękę musiałabym ciągle ściągać zakładać, zwłaszcza że robię milion rzeczy naraz, szyję, kroję, obrzucam, przymierzam itp... No i wymyśliłam taką pod maszynę póki co się sprawdza, nawet bardzo :)
Posiadając
jeden wykrój możemy go tak modyfikować aby za każdym razem mieć inne
spodnie. Dotychczas zmieniałam materiał oraz dopasowanie do figury, tym
razem wymyśliłam sobie że uszyję wszystkie długości :) Długości, od lewej: za kostkę, capri, torreador, pedal pusher, kolano, bermudy, jamaica.
Spodenki powstały dosłownie na pare godzin przed urlopem, zero kombinowania, przemyśleń, odkładania. Dzięki temu bardzo fajnie mi się je szyło. Wykrój wykorzystałam z długich spodni który mam już dobrze zmodyfikowany: Burda 4/2014 model 129. Tym razem wystarczyło odrobinę poszerzyć nogawki oraz je skrócić. Materiał to lekko sztywna kremowa zasłona z sh. Spodenki po uszyciu zafarbowałam, uwaga ... na khaki, ale kolor jaki wyszedł nam obojgu podoba się bardziej, lubimy takie ciężkie do określenia barwy :) Wydaje się to jasny żółty odcień wpadającyw złoto. Nie wiem jakim cudem z barwnika khaki wyszedł taki kolor.
Moje kolejne podejście do farbowania lodem, tym razem nieco zmodyfikowane. Zanim zaczęłam farbować, spódniczkę mocno namoczyłam, użyłam też zdecydowanie więcej lodu. Z dołem spódnicy poniosła mnie wyobraźnia :) szukałam innego kształtu.
Nadszedł czas na wyniki candy :) Serdecznie dziękuję za tak liczny udział. Tym razem pomogła maszyna losująca i wylosowała numer 28 pod którym kryje się:
Joanna Sulińska
Asiu gratulacje i proszę o kontakt w sprawie wysyłki.
Oprócz poprzedniej zielonej spódniczki, nigdy jeszcze nie szyłam z żorżety aż trafiłam na promocje, po 2,5zł za pół metra czyli moje klimaty cenowe :) nie zastanawiałam się długo, wzięłam wszystkie kolory jakie były :) Jest to świetna tkanina, przewiewna, chłodna, nie gniecie się. Pod spodem mam halkę aby nic nie prześwitywało. Początkowo bałam się tego materiału, dałabym sobie rękę uciąć że maszyny nie podołają, jak widać zostałabym bez ręki :)
Kolejna odsłona zasłony z której powstała: suknia i farbowana spódniczka. Zasłony jeszcze trochę zostało więc z góry zapowiadam że uszyję z niej coś jeszcze :) Dawno nie szyłam z tak fajnej tkaniny, odpowiednio gruba ale nie za gruba, żadna maszyna nie strajkowała, ładnie częściowo poddaje się farbowaniu, szkoda że nie było jej do kupna jeszcze więcej :)
Poprzednie spodnie (klik) tak mi się spodobały że niemal od razu uszyłam następne. Są mega wygodne, idealne do ćwiczeń, biegów, spacerów i innych wygibasów. Szyje się je w parenaście minut i można zaszaleć z kolorem, kształtem, długością...
Miałam ulubioną spódniczkę, taka lejąca,
szybko schnąca, przewiewna, świetna na upalne dni, na plażę czy na spacer - wprost
idealna. Pech chciał że nie była niezniszczalna a ciągłe zszywanie zmieniło ją
nie do poznania. Uszyłam więc kilka modeli próbnych z różnych materiałów ale
żadna nie była nawet podobna do oryginału. Aż w końcu udało się, żorżeta :) Tkanina jest lejąca, miękka, miła w dotyku,
ładnie się układa - czyżby mój ideał :)
Tak mi się spodobała spódniczka na gumce że postanowiłam dalej eksperymentować z gumą :) Właściwie to powinnam zacząć od tego że nie znoszę spodni dresowych oraz nie trawię nagich legginsów (bez spodenek, spódnicy) choć wiem że są wygodne. Na urlopie, można powiedzieć że wyginam śmiało ciało i potrzebne mi było coś wygodnego ale "normalnego".
Wykrój Burda Klasyka 2/2013 model 0009 jest to moja 8 para spodni z tego wykroju. Tym razem nie wszywałam zamka, guzika, nie ma rozporka, wtedy były mega łatwe ale teraz są jeszcze łatwiejsze :)
Krótko i na temat, stuknęła setka :) z tej okazji przygotowałam dla Was cukierasy. Candy trwa od 11.06.2015 - 11.07.2015 a wyniki podam do 20.07.2015 (jak tylko wrócę z urlopu).
Ok, przechodzimy do nagród bo chyba od tego by trzeba było zacząć.
Bluzka powstała metodą na oko, tak jak pierwsza (klik). Poprzednia tak mi podpasowała (zdecydowanie lepsza niż kupne) że noszę ją na okrągło ale już mi tak głupio więc trzeba było zrobić nową. Mam w planach jeszcze kilka takich ale niestety mało mam dzianin a z prześcieradła nie da się, próbowałam :) Dzisiaj krótko bo długi weekend i raczej nikomu się nie będzie chciało czytać lepiej wyjść i poprażyć się na słoneczku. Zapraszam do pooglądania zdjęć.
Marzyła mi się bluza i marzyła, co prawda mam, nawet kilka ale taka własnoręcznie uszyta to zawsze coś innego.
Materiał kupiony w sh, udało mi się znaleźć w jednym kawałku 5 metrów i w dodatku za 1zł. Jest bardzo miły w dotyku, przypomina polar, fajnie się go szyło a jeszcze lepiej obrzucało. Wykrój to po prostu odrysowana moja najlepsza stara bluza.
Jeden z moich ulubionych malarzy to Roy Lichtenstein. Chciałam go mieć pod ręką więc narysowałam na torebce. Wybór padł na letnie słońce, "Sunrise" który Roy wykonał w 1965 roku (klik). Niestety kredki uniemożliwiły zrobienie tak charakterystycznych dla niego kropek.
W internecie jest kilka tutoriali jak taką opaskę zrobić, ja oczywiście Zosia samosia :) musiałam zrobić po swojemu. Nie dlatego że lepiej ale dlatego że część kombinowania, rozrysowywania itp. to dla mnie najlepsza część :)
Myślałam że już nic mnie nie zaskoczy a tu Joanna Wu któregoś razu pyta czy farbowałam już lodem? a ja na to: ??? Nawet o tym nie słyszałam :( ale zaciekawił mnie ten sposób i nie mogłam nie spróbować. Joanna z dziewczynami na fb oraz moje szukanie i szukanie i szukanie w końcu rozjaśniło mi temat :)
Taki pokrowiec chodził mi po głowie już od dłuższego czasu, zwłaszcza że oryginalne już dawno się porwały.Wyjeżdżając na urlop pod gołym niebem bierzemy ze sobą tyle rzeczy że ledwo autko rusza :) Między innymi stół składany, krzesełka turystyczne, stołek wędkarski czy parasol plażowy... to wszystko rzucone luzem na tylne siedzenia lub choćby do bagażnika ani wygląda ani się układa :) Uszycie takiego pokrowca jest łatwe a jak ktoś chce może zrobić bardziej profesjonalną wersję, np. z kieszonkami. Moje pokrowce są szare z kilku względów, najwięcej miałam poszwy pościelowej szarej, lubię szary, nie pobrudzi się tak szybko, ale najważniejsze to chyba to że pasuje do tapicerki i lakieru auta :)
Odkąd zobaczyłam u Pani Krystyny te spodnie (klik) a potem dodała jeszcze te (klik) wiedziałam że muszę mieć coś w kolorze słońca. Nie rozumiem jak mogłam nie mieć ani żółtych ani pomarańczowych spodni :)
Farbowanie coraz bardziej mnie wciąga, za każdym razem nie mogę doczekać się efektu końcowego. Spódniczkę wykroiłam na szybko by zaraz wylądowała w garnku. Bez wykroju, 2 półkola, 2 prostokąty (pas). Całkiem ładnie rozkloszowuje się bez halki tiulowej. Cyklon Stefan nie pomagał w robieniu zdjęć a na koniec jeszcze zaczęło padać.
Fundacja Słonie na balkonie zorganizowała akcję Setki Słoni dla dzieciaków. Grupa Warszawa szyje wspiera akcję a ja razem z nią :)Akcja polega na uszyciu słonia, który przyniesie radość dzieciom w szpitalu. Fundacja obiecuje, że każdy słoń odnajdzie swoje dziecko, żeby przynieść mu szczęście :)
1. Należy wykonać słonia dowolną techniką. Pamiętajmy, że zabawka powinna być bezpieczna dla dziecka. 2. Słonie należy przesyłać do 20 kwietnia na adres Fundacji ul. Gdańska 90 lok 3-1, 90 - 508 Łódź
Spódnicę uszyłam już jakiś czas temu, wkurzyła mnie to wisiała i wisiała nie dokończona. A wkurzyła mnie dlatego że zasłona z której ją uszyłam nie chwyciła barwnika, dwukrotnie ją farbowałam i nic. Pech chciał że była biała, co ja zrobię z białą spódnicą ?? Pomyślałam że może po prostu ją pomaluję. I tu również zonk ale o tym później. Więc zrobiłam czwarte podejście, nareszcie udane? Jest to nowy sposób malowania, wcześniej go nie próbowałam a pomysł z gąbką przyśnił mi się :) Wykrój spódnicy to moja wariacja. Materiał jest dosyć lejący, spódnicę rozkloszować pomogła halka ale i tak przeszkadzał wiatr.Dla ładnego ułożenia dołu spódnicy krawędź obrzucona tylko na overlocku.
Tym razem nieco dłużej niż 15 minut ale również nie długo :) Nadszedł czas aby zadbać o obiektyw. Kawałek materiału, usztywnienie, tasiemka i pokrowiec mamy gotowy. Teraz bez obawy możnazabierać go w plener.
Nim się obejrzę będą 2 lata bloga a tu żadnej bluzki jeszcze nie było :(Co prawda trudno to nazwać szyciem, raczej piętnastominutową frajdą no ale bluzka tak czy siak powstała :) Rękawy są 7/8 lub coś koło tego, po prostu takiej szerokości miałam materiał całe szczęście że jest coraz cieplej :)