Weronika Tuszyńska - Farbowanie barwnikami naturalnymi.
tam ta da dam - kupiłam książkę o farbowaniu, teraz dopiero się zacznie :)
Barwnik: gwoździe :)
Materiał: biała t-shirtówka
Potrzebne rzeczy:
- barwnik
- farbowana rzecz - u mnie koszulka z testów dlatego na pierwszych zdjęciach widać zielone przeszycia (potem je poprułam), początkowo miała być czerwona z zielonymi detalami ale przydała się do rdzy
- coś co zardzewieje
Na początku myślałam że łatwo będzie "zrobić" rdzę w przeciętej plastikowej butelce, więc nasypałam gwoździ
i zalałam wodą.
Okazało się że ciężko jest mieszać gwoździe, plastikowe jak i drewniane łyżki nieco się od nich porysowały więc musiałam zmodyfikować plan. Przelałam wodę i przesypałam gwoździe do całej butelki.
Teraz bez problemu można już mieszać a jak się komuś znudzi to turlanie też wchodzi w grę.
Po ok. 2h godzinach woda zaczyna nabierać dosyć smacznego koloru, normalnie jak napój kawowy ale oczywiście NIE WOLNO jej pić. Od czasu do czasu odkręcajcie butelkę bo zbierają się w niej mikro gazy i woda robi się jakby gazowana.
Nie mam zielonego pojęcia ile to potrwa więc po prostu butelka stoi i od czasu do czasu nią turlam.
Po kolejnych 2h woda robi się coraz ciemniejsza a na gwoździach widać już lekki osad.
Człowiek uczy się całe życie, po nocy okazało się że woda jest prawie przezroczysta i nici z mojej rdzy :(
Jednak jeszcze nic straconego, mam jeszcze jeden pomysł!
Pozbywamy się wody, zostawiamy gwoździe którymi posypujemy farbowaną rzecz.
Nie pozostaje nam nic innego jak czekać, od czasu do czasu możemy ponownie spryskać. Wystarczyła jedna doba, gwoździe zostawiły trwały ślad.
Tym razem gwoździe odbiły się nieco inaczej, obie strony są ciekawe jednak mi bardziej podoba się wersja pierwsza gdzie widać że są to gwoździe.
Brak komentarzy